niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 10

Cześć  cześć wszystkim, jeżeli ktoś tutaj jest. Przepraszam z całego serducha , że przez dluuuugi czas nic nie dodawalem, pewnie wiecie dlaczego szkoła, nie mam czasu a gdy go mam to chce odpocząć. JAK PRZECZYTASZ ROZDZIAŁ TO PRZECZYTAJ DOPISKĘ POD NIM ;)


Zbliżają się święta, cieszyłam się bo, kocham taka atmosferę. Rodzina przy stole, każdy cieszy się chwilą. Jak co roku muszę iść na na zakupy świąteczne. Nienawidzę tego, nie wiem co moja rodzina lubi. Za każdym razem mam przeczucie, że gdy rozpakuja  prezent uśmiechnął się tylko by komuś nie zrobić przykrości. A w te święta dochodzi o jeden prezent więcej a konkretniej dla Justina. To dopiero wyzwanie, ale muszę dać radę. W końcu nauczył mnie by się nie poddawać, prawda?. Coś czuję, że to będzie wspaniały dzień, ale mam małego lenia. Leże na kanapie w salonie, mama jak zwykle w pracy i wspominam sobie noc kiedy byłam u niego. Zbliżała się godzina 12, z przymusu wstalam, ruszyłam w stronę przedpokoju, założyłam kozaki a po tym kurtkę. Sięgnęłam ręką po małą torebkę i byłam gotowa do wyjścia. Na zewnątrz świeciło slonce, ale najbardziej dołował mnie śnieg. Nic nie mogłam na to poradzić wiec wyszłam. Idąc w strone miasta, wyjęłam z kieszeni swoja komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Oczywiście na nim znajdował się Justin. W pewnym momencie ktoś zasłonił mi oczy. Wystraszyłam się, od razu na myśl mi przychodził złe rzeczy. Niestety za dużo się filmów naoglądałam. Udało mi się wybrnąc i odwróciłam się. Okazało się, ze to JUSTIN!.
    - Jezu, przez ciebie bym zawału dostała, albo bym się wywróciła- powiedziałam po czym go lekko walnęłam w ramię swoją torebką.
    - Nic by ci się nie stało, swoja OLLG zawsze uratuję - gdy to powiedział od razu się zarumieniłam
    - Także gdzie się wybierasz ?
    - Na miasto, a dokładniej to na zakupy świąteczne - odpowiedziałam. Po chwili chłopak objął mnie, dał buziaka w policzek i ruszyliśmy w drogę.
Kiedy doszliśmy na miejsce, szybko zaszlismy do jakiegos butki, poniewaz Justin chciał iśc ze mną. Kupiliśmy jakąś czapkę i okulary. Gdy tylko weszliśmy do centrum, i kiedy Justin zauważyl te wszystkie sklepy, ta atmosfere wpadł w jakiś szał. Był taki ucieszony i ciągnął mnie do różnych sklepów. Byłam w szoku bo lubi bardziej robić zakupy niż, ja. Stwierdziłam, że trudno będzie mu cokolwiek kupić, gdyz to co mu sie spodobało od razu sobie kupował. Ja niestety nic jeszcze dla najbliższych i Justina nie wybrałam. Po 2 godzinach Justin był juz obładowany torbami, a ja miałam kilka prezentów, reszte mama kupi. Chciałam się  Justina zapytac co by chciał ode mnie dostać ale nie potrafiłam.
Idąc z chłopakiem w strone wyjśćia zauważyłam w pewnym sklepie porwaną koszulę, bardzo mi sie spodobało. Nie potrafię jej opisać, bo była taka.. miała to coś.
    - Wiesz co muszę na chwile iść do ubikacji poczekasz na mnie przed wyjściem ?
    - Pewnie, ale postaraj się szybko bo moga mnie dopaść - odpowiedział po czym zaśmiał się. Pierwszy raz okłamałam Justina, ale co sie nie robi dla niespodzianki. Szybko pobiegłam do sklepu stanełam przed tą koszulą, i nagle nie wiedziałam jaki Bieber ma rozmiar. Nie miałam zbyt wiele czasu, więc brałam na oko. Podeszłam do kasy, zapłaciłam. Schowałam koszule do toreb z prezentami i ruszyłam w stronę wyjścia.
    - Jestem - powiedziałam, po czym ruszyliśmy w stronę naszej okolicy. Bylismy w szoku, ze nikt nie rozpoznał Justina, dzieki temu, moze będziemy częściej wybierać sie razem w miejsca publiczne. Weszliśmy w jakąś uliczkę, idąc zaczęłam nucić pod nosem świateczna piosenkę chłopaka czyli 'Under The Mistletoe'.
    - Ooo chyba to znam - powiedział chłopak z wielkim uśmiechem na twarzy
    - Nie ładnie podsłuchiwać - odpowiedziałam i dałam mu całusa. Nagle poczułam jak coś mi się wbija w plecy. W oczach stanęły mi łzy, na Justina rzuciły się jakieś psychiczne dziewczyny. Po chwili zorientowałam się, że wbijano mi nóż w plecy, odwróciłam się i była to raczej 19 letnia dziewczyna, której wzrok, mina wszystko mówiły za siebie. Zaczęła krzyczeć i dała mi kolejny cios, tym razem w klatkę piersiową. Upadłam na zimną ziemie, paczki z prezentami porozwalali dookola. Justin starał się dobiec do mnie, ale przyszło więcej osób były to dziewczyny a także chłopacy, któży nie dawali Justinowi dobiec do mnie. Chłopak, rozpłakał się krzycząc do nich i starając się wyjąć telefon z kieszeni by zadzwonic na pogotowie, policję cokolwiek. Nie miałam sił by wstać, zrobiło mi się tak zimno, że nawet już nie czułam bólu a widziałam dookoła mnie krew. Cieszyli się gdy mnie widzieli w takim stanie. Uderzyli Justina. Nie dałam rady zamknęłam oczy..


Tak wiem, krótki rozdział i bez sensu. A ten koniec? to katastrofa, zacząłem się śmiać z samego siebie. Po długiej nieobecności POWRACAM, jeszcze raz was przepraszam, ze tyle nie pisałem w ramach przeprosin postaram się jutro lub pojutrze dodać kolejny i o wiele długi rozdział, co wy na to ?
Piszcie w komentarzach swoje twittery, jezeli chcecie być powiadamiani, i napiszcie co sadzicie o tym rozdziale, bo mnie zależy bardzo na opini :)
Nie macie mi za złe, ze tak długo nic nie pisałem ?

Życzę wesołych, mokrego dyngusa jutro i DOBRANOC ;)